W Kaczej rzeczce obok krzaczka Mieszka sobie tłusta kaczka. Kaczka ta i mąż Kaczorek Robią spacer przed wieczorem. Jeden tylko kłopot z tego: Nasz pies czuje coś smacznego! A denerwujące bywa, Że kolacja w rzece pływa.
Leży pośród pól kraina, Co nazywa się Drzewina, Jest w Drzewinie klasztor mały, Pięknie wykończony cały, A w nim żyją pracowicie, Modlitwie oddawszy życie, Wykształceni, lecz ukryci, Nasi bracia – Karmelici
Słyszę dźwięków wiele wkoło, Kacza rzeczka szumi wesoło, Kot miaucząc, pod drzwiami czeka, Ptaszek śpiewa, Karim szczeka... Za ścianą leci woda, Sąsiadka tupie po schodach… Jedno tylko mam zmartwienie: Nie słyszę... dzwonka na budzenie!!!!!!
O ty, czerwony przyjacielu, Utęsknienie Sióstr mych wielu, Kiedy mieszkasz w czarce mojej, Nie dręczą mnie niepokoje. Kiedy cena twa nareszcie, Unormuje się na mieście ? I nadejdzie piękna pora: Na każde śniadanie zjem POMIDORA!!!!
Po zielonej, bujnej trawie, Pośród upalnego lata, Wędrowała dnia pewnego, Biedronka – istota skrzydlata. Wędrówka jej była żmudna. Trawa bujna, ona mała. Ale skoro jest skrzydlata, Czemu szła, a nie leciała? Patrząc na nią, wiele myślę, Bo ten problem mnie pochłania. Czemu chodzi na piechotę, Choć stworzona do latania?
Ta sama jabłoń, To samo słońce, Jak to się dzieje, Ja tego nie wiem. Niektóre jabłka Pięknie dojrzały. A inne zgniły Jeszcze na drzewie.
Cztery nogi, ćwierć ogona. Jedna noga- uszkodzona. Zamiast uszu – resztki marne. Owłosienie – prawie czarne. (To co kiedyś białe było, To się w ziemi uczerniło.) Pełni straż swą przed klasztorem. Szczeka w porę i nie w porę, Bo nie widzi, tylko czuje, Więc niczemu nie daruje. I przeżywa ból istnienia: Czy to co czuje, jest do zjedzenia?…
Myśli moje Nie chcą spać. Nie chcą mi spokoju dać! Ja chcę zagnać je Do spania. One kuszą Do pisania!!!
Nasza Matka zawsze była ukryta, I milcząca – zanim czas jej nastał. Sama zwała się Bożym Cielątkiem, A w Nowicjacie – była trzynasta.
O, piękna kostko brukowa, Tyś jest nowa klasztoru ozdoba. Któż twoje wysławi zalety, I przystępną ceną palety? Cieszysz oczy ułożeniem fachowym, I dyskretnym kolorem piaskowym. Jesteś wielkim dla mnie darem, Bo już widzę jak wjeżdża po tobie, Wózek z towarem...
Stróżu mój, Boży mój Aniele, Wiem, że masz przy mnie Pracy wiele. Nie śmiem Cię Dodatkowo trudzić, Ale czy możesz Mnie obudzić? Piąta trzydzieści. O tej porze, Tylko mnie cud Obudzić może!
Gdybym była ptakiem, Chciałabym być szpakiem. Wtedy zjadłabym czereśni, Ile brzuch mój by pomieścił. A tak stoję, patrzę sobie: Tłusty szpak z czereśnią w dziobie Siadł na samym czubku drzewa, I wyraźnie mnie wyśmiewa. Że tak śmiesznie sapię Na drzewo się drapię, A wysokość taka, To pestka – dla szpaka.
Nie mam czasu na co dzień, Pisać wierszy w ogrodzie. Taki wiersz ogrodowy, To jest styl zupełnie nowy. Czy ważniejszy w nim szum rzeczki, Czy ślimaków zbójeckie wycieczki, Gdy udają, że są na spacerze, A po cichu wsuwają sadzonki świeże? Może jednak mszyca, która męczy róże. Róże przez „r”małe i Różę przez „r”duże… Albo pierwsze czereśni…
Późna pora a ja tworzę, Kto to słyszał o tej porze! Niech poetka idzie spać, Żeby mniszka mogła wstać!
Przyszła wiosna – wiwat wiosna! Jest to rzecz wielce radosna, Bo jeżeli przyszła wiosna, To SAŁATA będzie rosła! A sałaty liść zielony To jest przysmak ulubiony.
Ważna sprawa – ranna kawa. I z tą kawą rzecz ciekawa, Żeby kawa szła na zdrowie, To ją piję po połowie. Wtedy mamy taką sprawę, Że wciąż piję „pierwszą” kawę...
Płacze ślimak w ciepłej porze, Że choć pada, wyjść nie może. Dziś usłyszał to od kaczek, Że na Siostry przyszedł smaczek! I choć są bezpieczne kaczki, Będzie sezon na ślimaczki!
Leży zwierzę w cieple słońca... To klasztoru jest obrońca! Dzielny pies, co przez noc całą Walczył ze szczurów nawałą, I odstraszył groźne koty, Co w kompoście maja zloty. Ale kiedy słońce wstało, Otoczony nocna chwałą, Śpi przez cały Boży dzień... A się mówi, że to leń.
Na poręczy siadła ważka. Będzie o tym śmieszna fraszka! Nie uwieńczyć ważki fraszką, To zakończyć dzień porażką. A gdy zamknę w słowach ważkę, To mam sukces nie porażkę!
Wokół nas są rzeczy różne: Rzeczy ważne, rzeczy zmienne, Rzeczy trudne, rzeczy piękne, Lecz bywają też BEZ – CENNE. Jest to sprawa wielkiej wagi, I wymaga uściślenia, Rzeczy, które są bez-cenne Potrzebują ocalenia.
Siedzi kot na parapecie, Ciężar jego serce gniecie. Smutna bywa dola kota, Gdy na dworze deszcz i słota... A do tego we wspólnocie Nie pomyślał nikt o kocie... Bo na czas nowenny CAŁY Rekreacje odwołały! I kot smutny siedzi w oknie, A świat sobie w deszczu moknie...
Widziałam dzisiaj małą stokrotkę, Małą stokrotkę na dużej łące, Mała Stokrotka ma dużo roboty, Bo wciąż swą główkę obraca za słońcem.
Zamiast pracy w kole Pisać wierszę wolę! Pisać fraszki dla wspólnoty, Mogą z tego być kłopoty! Gdy pogrążę się w pisaniu, A zapomnę o zmywaniu!!!
Widziałam obrazek taki: Siedziały na ścieżce dwa szpaki I rozmawiały o tym, Że wszystkiemu winne są koty, Bo gdyby kotów nie było, To szpakom by cudnie się żyło. A obok ścieżki struchlała Pełzła dżdżownica mała I miała problem taki, Że wszystkiemu winne są szpaki...
Miewam rozproszenia duże, Kiedy żuk chodzi po chórze. Może przecież wybrać drogę Prowadzącą przez mą nogę! Jest to bardzo trudna sztuka, Modlić się i śledzić żuka!
Giętki, lekki i brązowy Bardzo tani – ale zdrowy Miękki – niezbyt ozdobiony Płaski… albo podwyższony Zakryty… lub z jednym paskiem Na koturnie… lub z obcaskiem Fason wtedy jest udany Gdy na stópce jak ulany! Za szeroki – kłapie wtedy Gdy za wąski – inne biedy Gdy za twardy – będzie stukać Znowu trzeba szewca szukać Ten kto pojmie te ni…
W ogrodzie śpiewa skowronek. W kole znowu dzwoni dzwonek. Może by nie słyszeć dzwonka I obciążyć tym skowronka?
Nasza Matka jest cierpliwa, Ale w życiu różnie bywa. Jest metoda na to prosta, By cierpliwość u niej wzrosła. Ujmijmy to jednym zdaniem: „Nie załatwiać interesów PRZED śniadaniem”.